niedziela, 21 października 2012

6 rozdział.

W domu One Direction jak zwykle panowała wesoła atmosfera. Chłopcy siedzieli na kanapie, oglądali jakąś komedię i co chwilę śmiali się z każdej scenki. Na pierwszy rzut oka wydawali się być szczęśliwi, ale czy na pewno? Przecież pozory mylą..
- A pamiętacie jak Liam - zaczął Niall, lecz szybko ugryzł się w język, gdyż uświadomił sobie, jakie słowa właśnie wypłynęły z jego ust. Zayn skarcił go za to wzrokiem, natomiast Harry pozostał całkowicie niewzruszony, był już przyzwyczajony do tego typu sytuacji. Nie obyło się bez dnia, w którym ktoś nie wspomniałby o ich przyjacielu. Nastąpiła krępująca cisza, którą przerwał trzask drzwi. Po chwili przez salon przewinął się Louis, zupełnie ignorując domowników, udał się na górę. Chłopcy wymienili pytające spojrzenia. 
- Ja z nim pogadam - zakomunikował Harry, po czym ruszył do pokoju Tomlinsona
Widok jaki tam zastał lekko go zaskoczył. Mianowicie jego przyjaciel leżał skulony, z twarzą ukrytą w poduszce. 
- Wszystko w porządku? - spytał zatroskany Styles, siadając na łóżku
- Zostaw mnie samego - rzucił Lou nie odrywając głowy z jaśka
Loczek nie miał zamiaru spełniać jego prośby. Postanowił tak długo czekać, aż w końcu jego przyjaciel wyjawi mu całą prawdę. Mijały minuty, które dłużyły się jak godziny, lecz Louis ani drgnął. Harry nie zamierzał się gdziekolwiek ruszać, dla Tomlinsona zawsze miał czas. Ten uświadamiając sobie, że nie wywinie się od pogawędki z przyjacielem, ułożył się po pozycji siedzącej, przejechał ręką po swoich włosach i wbił wzrok w towarzysza. 
- Rose - wyjąkał sztywno
- co Rose? - spytał Styles totalnie zaskoczony
- Ona .. - zaczął, lecz momentalnie przerwał, gdyż poczuł wibracje w swojej kieszeni. Włożył do niej rękę i wyjął trzęsący się telefon. Na wyświetlaczu widniała dobrze znana mu nazwa. - dzwoni.. - dokończył, po czym przyłożył  komórkę do ucha.
- Dzisiaj chyba powiedziałaś mi wszystko, myślę, że nie mamy o czym rozmawiać - rzucił chłodno
Już miał nacisnąć czerwony przycisk, lecz coś w środku go powstrzymało.
- Louis, ja nie chcę umierać - ledwo usłyszał słaby głos dziewczyny
Po chwili stracił z nią połączenie. Jeszcze przez chwile trzymał telefon w górze, analizując to czego właśnie się dowiedział.
- Louis! co się do cholery stało? - podniósł głos Harry, spoglądając na bladego przyjaciela
- Wsiadaj w samochód, jedziemy do Rose - zakomunikował i wybiegł jak oparzony z pokoju.
Po raz drugi przeleciał przez salon i skierował się w stronę podjazdu. Tuż za nim ukazał się Harry, który równie nerwowo wyszedł na zewnątrz. Niall i Zayn byli totalnie zdezorientowani. Podeszli do okna, żeby zobaczyć, co się dzieje, lecz ujrzeli tylko tył odjeżdżającego auta.

- Możesz powiedzieć mi, co się dzieje? - spytał zdenerwowany Styles zapinając pasy
Tomlinson nie raczył nawet na niego spojrzeć. Siedział nieruchomo, kurczowo trzymając się kierownicy. Próbował jeszcze mocniej wciskać pedał gazu, na którym cały czas spoczywała jego stopa. Nie obchodziło go to, że stanowił zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego. Miał jeden cel - jak najszybciej dotrzeć do Rose. 
Po paru minutach ekstremalnej jazdy dotarli na miejsce. Louis wybiegł z samochodu i wpadł prosto do domu dziewczyny. Rozejrzał się dookoła, lecz niczego nie zobaczył. Postanowił udać się na górę.
- Rose! - krzyczał odwiedzając każdy napotkany pokój
W końcu zatrzymał się przed łazienką. Próbował wejść do środka, ale bezskutecznie.
- Otwórz te cholerne drzwi! - wołał, waląc pięściami po drzwiach, jakby wierząc, że to coś daje. 
- Harry, pomóż mi - zwrócił się do przyjaciela, gdy ten właśnie wszedł na górę
Wnet oboje wyważali drzwi. Na ich szczęście poszło im to w miarę łatwo, więc Lou jak najszybciej wparował do pomieszczenia. Widok jaki tam zastał, był okropny. W wannie leżała zakrwawiona Rose. Przed oczami chłopaka pojawił się najczarniejszy ze scenariuszy.
- Rose, co ty zrobiłaś! - krzyczał próbując wyjąć ją z wanny 
Obok leżało kilka żyletek, którymi z pewnością dziewczyna się kaleczyła. Chłopakowi z trudem udało się, wywlec ją na zewnątrz. Otulił ją ręcznikiem i trzymał w swoich ramionach, czując, jak krew cicho opuszczała jej organizm. 
Harry stał z boku, obserwując to wszystko. Już dawno zadzwonił na pogotowie, nie mógł zrobić nic więcej, był zbyt bardzo zszokowany. Czas oczekiwania na karetkę dłużył się niemiłosiernie. 
Nagle do łazienki wkroczyli sanitariusze, którzy zabrali Rose od Tomlinsona. Ułożyli jej ciało na noszach i wyprowadzili z budynku. Odjechali na sygnale, zagłuszając spokój małego miasteczka. Louis wpatrywał się w odjeżdżającą karetkę i myślał nad tym, co właściwie się dzisiaj wydarzyło. Stwierdził, że to jego wina, niepotrzebnie się tak bardzo uniósł. Harry, zmartwiony stanem przyjaciela, przytulił go, co Louisowi było teraz bardzo potrzebne. 


___________________________________________________________________

przepraszam! 
nie miałam weny, ani czasu, żeby napisać nowy rozdział.
no ale jakoś się dzisiaj zebrałam i coś napisałam ;) 
bardzo Was proszę o komentarze, to motywuje! ;) 
a no i przepraszam za ewentualne błędy xD




sobota, 28 lipca 2012

5 rozdział

MUSISZ WŁĄCZYĆ! :) >KLIK<


Ciemność. Totalna pustka. Nicość. Dziewczyna brnęła przez to wszystko. Miała jeden cel – dojść do światełka, które znajdowało się na samym skraju jej drogi. Pomimo jej starań ani trochę nie zbliżała się do końca. Zirytowana zaczęła biec. Jednak nadal nie ruszała się z miejsca. Poddała się. Bezradnie usiadła na podłożu i zastanawiała się, gdzie dokładnie jest. Nie mogło być to niebo, gdyż było tu zbyt ponuro, ale piekłem też tego nie można było nazwać, to miejsce nie było wystraczająco okrutne. A więc jest gdzieś pośrodku? Utknęła między dobrem, a złem? A może zaraz zostanie przydzielona do któregoś z tych miejsc? A jeśli za chwilę jej dobre i złe uczynki zostaną jej pokazane i przeliczone?  Doskonale wiedziała, że tych drugich było zdecydowanie więcej. Nie chciała być potępiona za swoje grzechy.  Jedyne czego pragnęła, to spędzić wieczność ze swoim ukochanym. – Głupia – pomyślała – Liam na pewno teraz znajduje się w niebie, a ty trafisz do piekła i co wtedy? – myśli przepływały przez jej głowę. Nagle w światełku zobaczyła zarys jakiegoś człowieka. Otwarła szerzej oczy, żeby dostrzec, kto zmierza w jej kierunku. Postać była coraz bliżej, aż w końcu znalazła się w zasięgu ręki. – Niemożliwe – wyszeptała osłupiała. Dziewczyna niczym torpeda wyskoczyła w górę i rzuciła się w ramiona chłopaka. W tym momencie była najszczęśliwszą osobą na świecie. Po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. Nadal nie wierzyła w to co się działo. Jeszcze mocniej wtuliła się w chłopaka. Przejechała palcami po jego ciele, jakby nie wierząc, że on tu jest. Spojrzała w jego czekoladowe oczy, które wyrażały szczęście, a zarazem troskę.
- Liam – szepnęła cała zapłakana – to naprawdę ty! - łzy spływały ciurkiem po jej twarzy
- Ciii – chłopak przytulił ją jeszcze mocniej – Nie płacz kochanie – pogłaskał ją po głowie
To co Rose przeżywała w tej chwili, było nie do opisania. Czuła jego dotyk, była tak blisko niego! Od ponad roku nie przepełniały jej tak pozytywne emocje. Nie przejmowała się tym, że znajduje się w jakiejś zupełnej otchłani i przebywa w obecności swojego zmarłego chłopaka. To teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko to, że znów jest u jego boku.
- Rose, posłuchaj mnie uważnie – powiedział Liam, przenikliwie wpatrując się w oczy dziewczyny – Nie mamy zbyt wiele czasu, ale pamiętaj, pod żadnym pozorem, nie idź za mną, masz tu zostać, rozumiesz? – dokładnie wymówił każde słowo
Dziewczyna tylko przytaknęła.
-Cokolwiek się stanie, zawsze będziesz w moim sercu, kocham Cię - szepnął Liam, ujął jej twarz w swoje dłonie, otarł kciukiem jej łzy i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Dziewczyna odwzajemniła go i coraz bardziej łapczywie wpijała się w jego usta. Oboje obdarowywali siebie namiętnymi pocałunkami. Rose czuła się jak w niebie. A może już w nim była?
Jednak znienacka coś przerwało romantyczną scenę kochanków. Mianowicie postać chłopaka zaczęła się oddalać i znikać w przestrzeni. Dziewczyna rzuciła się w jego kierunku, lecz ten był już daleko przed nią.
- Pod żadnym pozorem nie idź za mną – głos Liama odbijał się wokoło niej.
Stanęła w miejscu. Była oszołomiona tym, co właśnie się stało, a zarazem wściekła, że ponownie oddzielono ją od ukochanego. Jej serce wykonywało przyśpieszone uderzenia.
Oddychaj! -nagle czyiś krzyk rozbrzmiał w jej głowie. Dziewczyna upadła, nie była w stanie wytrzymać tak głośnego dźwięku. Zamknęła oczy i zwinęła się w kłębek. Po chwili straciła świadomość. 

_____________________________________________

Wtam! :)
o żesz w morde, 20 komentarzy?! WOH! jesteście najlepsi na świecie! ;3
rozdział krótki, ale taki miał być :) następny dłuższy ^^
a i przepraszam za błędy XD
no i dodam nexta jak bd 12 komentarzy :)
20 osób to czyta, więc to chyba nie problem? ;D
aa i z przyjaciółką zaczęlyśmy prowadzić bloga o 1D :) http://myheartisforyou1d.blogspot.com :) 1 rozdział już niebawem. A będzie to działać na zasadzie, że jeden rozdział bd podzielony na perspektywy, zresztą, sami zobaczycie, także zapraszam ;D
oczywiście tego bloga nadal będę prowadzić! xx
I love you guys, bye xoxo

poniedziałek, 23 lipca 2012

4 rozdział


- No powiedz coś! – krzyknęła w jego stronę, lecz Louis ani drgnął, cały czas siedział nieruchomo, a jego wzrok wbity był w nagrobek. – Do jasnej cholery, odezwij się! – nadal krzyczała, mając nadzieję, że chłopak zaraz wstanie, przytuli ją i ponownie powie, że to nie jest jej wina. Niestety wiedziała też, że tak się nie stanie.. teraz kiedy Louis znał prawdę, wszystko uległo zmianie.
- Myślę, że muszę już iść – odezwał się spokojnie, następnie wstał, ostatni raz spojrzał w brązowe oczy Rose i jak najszybciej zmierzał ku wyjściu z cmentarza.
- Louis zaczekaj! – krzyknęła i ruszyła w jego stronę. Po chwili znalazła się u jego boku.
- Co mam ci powiedzieć?! Że doskonale czuję się z myślą, że przez ciebie zginął mój przyjaciel?! To chcesz usłyszeć?!- wybuchnął i obrzucił dziewczynę złowrogim spojrzeniem – A teraz daj mi spokój! – uniósł głos i opuścił miejsce wiecznego spoczynku.
- Ale.. – wydusiła z siebie Rose – nie zostawiaj mnie tu.. samej – dodała po cichu
Dziewczyna upadła na ziemię, a krople łez spływające po jej twarzy z hukiem uderzały o podłoże. Mogła przewidzieć, że tak się stanie! Niepotrzebnie powiedziała Louisowi całą prawdę. Lepiej byłoby gdyby, zostawiła to dla siebie, ale kiedyś w końcu musiała to z siebie wyrzucić. Myślała, że wtedy będzie jej łatwiej, jak się jednak okazało, myliła się. Zapłakana dziewczyna wróciła na grób swojego chłopaka.
- Liam, wszystko rujnuję.. – odezwała się w kierunku nagrobka – najpierw straciłam ciebie, a teraz twojego przyjaciela.. jestem do niczego! – mówiła przez łzy – gdybym tylko mogła cofnąć czas, to nie spotkałbyś mnie. Nadal prowadziłbyś swoje niezwykle zwykłe, uporządkowane życie, a ja pewnie szlajałabym się po jakiś klubach. Miałeś pecha, że spotkałeś tak zepsutą osobę jak ja, ale ty postanowiłeś podjąć to wyzwanie i mnie zmienić, co po części ci się udało..

Pogodny poranek. Do pomieszczenia, przez szybę przedarły się promienie słoneczne, które obudziły dziewczynę. Ta otwarła szeroko oczy i jeszcze bardziej wtuliła się w ramiona, leżącego obok chłopaka. Spojrzała na niego. Wyglądał on niczym anioł stróż, który zrobił sobie przerwę i chwilowo nie pilnuje swojego podopiecznego. Rose uśmiechnęła się na jego widok i jak najciszej wymknęła się z łóżka. Nie wiedziała gdzie podziały się jej ubrania, więc założyła na siebie koszulkę swojego chłopaka, która leżała niedaleko. Tak odziana dziewczyna wyszła na balkon i odpaliła papierosa. Głęboko zaciągnęła się dymem nikotynowym, by po chwili wypuścić go z ust. Uwielbiała ten stan. Nikotyna sprawiała, że Rose czuła się o wiele lepiej niż normalnie, była bardziej spokojna. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoich plecach, jak się domyślała było to Liam, więc zgasiła papierosa i odwróciła się w jego stronę.
- Cześć skarbie – odezwała się, wieszając ręce na jego szyi.
- Znowu paliłaś – rzucił na powitanie – wiesz, że tego nie lubię.. – dodał spoglądając na nią oczami pełnymi wyrzutu
- Zayna jakoś tolerujesz.. – bąknęła niewzruszona
- Zayn to Zayn, a ty to ty, nie pozwolę Ci, niszczyć sobie zdrowia- odrzekł głęboko wpatrując się w oczy dziewczyny - ale na szczęście znam sposób, by cię tego oduczyć – dodał z lekkim uśmieszkiem
- Doprawdy? – spytała z niedowierzaniem
- A wiesz, że bardzo pociągająco wyglądasz w mojej koszulce? – powiedział uwodzicielskim głosem, na co dziewczyna tylko się uśmiechnęła – Wielka szkoda, że palisz papierosy.. – podszedł do niej z tyłu – bo wiesz.. gdybyś nie paliła.. – w tym momencie przejechał palcami po jej obojczyku – to moglibyśmy robić wiele ciekawych rzeczy- przysunął ją bliżej tak, że ich ciała dokładnie przylegały do siebie – bardzo ciekawych - musnął ustami jej szyję – ale skoro nie chcesz.. – przerwał, odsunął się od niej i wrócił do pokoju.
- Szlag, czy on musi być taki sprytny?! – przemknęło przez głowę Rose.
Dziewczyna wzięła paczkę swoich papierosów, podeszła do barierki i z całej siły pchnęła nimi przed siebie, tak że wylądowały gdzieś głęboko w dole. Zadowolona z siebie weszła z powrotem do pomieszczenia i obdarowała swojego chłopaka namiętnym pocałunkiem.
- Ależ oczywiście, że chcę – szepnęła mu do ucha..

To wspomnienie wywołało u Rose ciepły dreszczyk, który przeszedł jej ciało.  Dziewczyna chciała ponownie znaleźć się w objęciach Liama, pragnęła jego bliskości. Oddałaby wszystko, żeby czasy, w których byli blisko siebie, znów powróciły. Niestety, nie mogła sprawić, że Liam wróciłby do świata żywych, ale mogła zrobić coś innego, co by umożliwiło jej ponowne spotkanie z chłopakiem.
- Kochanie już niedługo znów będziemy razem – szepnęła i jak oparzona wybiegła z cmentarza. Złapała taksówkę, która zawiozła ją do jej domu. Po chwili znalazła się na miejscu. Wnętrze mieszkania wyglądało okropnie, panował tam niesamowity bałagan, wszystko było pokryte kurzem. Dziewczyna mieszkała sama, a że całe dnie spędzała na cmentarzu, to nikt nie zajmował się jej domem. Nie przeszkadzał jej ten widok, nie po to tu przyszła. Pobiegła schodami na górę i skierowała się w stronę łazienki. Weszła do środka, zamknęła drzwi na klucz i przekręciła czerwony kurek tak, że po chwili wanna wypełniała się ciepła wodą. Podeszła do białej szafki, znajdującej się obok.
- Cholera, gdzie to jest – rzuciła grzebiąc w szufladzie
Po chwili znalazła to czego szukała. Z uśmiechem na twarzy przejrzała się w lśniącym odbiciu żyletki. Zdjęła z siebie ubrania i weszła do wanny. – Ałć, jak gorąco – wymknęło się z jej ust w chwili, gdy jej skóra dotknęła wody. Pomimo temperatury Rose wygodnie usadowiła się w środku, a w ręku trzymała swoją brzytwę. Nie była do końca pewna, czy chce to zrobić, ale w tej chwili wydawało jej się to najlepszym rozwiązaniem. Z precyzją przejechała żyletką, po swoim nadgarstku, a pierwsze krople krwi zmieszane z jej łzami wpadały do wody, zmieniając jej kolor. Po chwili wykonała kolejne cięcia. Ostatni raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Ujrzała swoją komórkę, leżącą nieopodal. Dziewczyna wychyliła się nieco, sięgając po urządzenie. Weszła w książkę telefoniczną i zatrzymała się na kontakcie „Louis”. Z ledwością nacisnęła zieloną słuchawkę, po paru sygnałach usłyszała głos Tomlinsona, zdołała tylko szepnąć „Louis, ja nie chcę umierać”. W tym momencie komórka wypadła z jej dłoni, lądując w różowawej wodzie. Rose straciła przytomność. 
______________________________
Siemacie ;*
2 lata *_* jej, pozdrawiam wszystkie Directionerki :)
ogólnie to się jaram, bo pierwszy raz 1D zagościli w moim śnie! Zawsze śnie o jakiś debilach ze szkoły, a tu proszę jaka niespodzianka ^^ 
Rozdział mi się podobał, ale po ponownym przeczytaniu, stwierdziłam, że jest jakiś taki zły? Sama nie wiem ;D A i jest trochę dłuższy od poprzedniego XD 
aa jakby wam się nudziło to możecie popytać : http://ask.fm/Wikuuuuu ;)
aha i u góry po prawej stronie jest ankieta ;D zagłosujcie, bo chce wiedzieć ile osób to czyta :)
następny dodam jak będzie min. 12 komentarzy ;D no i bardzo bym Was prosiła o te komentarze! To strasznie motywuje, no ! :)
aa i jeszcze dodawajcie do obserwatorów ;D 
a jakby ktoś byłby na tyle miły i rozgłosił mojego bloga, to już w ogóle kosmos!*_*
no, to chyba tyle, trzymajcie się :*

czwartek, 19 lipca 2012

3 rozdział.


- Przecież Liam zginął potrącony przez samochód, a ty nie miałaś nic z tym wspólnego, więc przestań się obwiniać! – wyrzucił z siebie chłopak 
- Mylisz się .. – odrzekła zamyślona
- W takim razie opowiedz mi jak było naprawdę – usiadł na ławce, zachęcając by dziewczyna zrobiła to samo, jednak ta stała w bezruchu - Rose, możesz mi zaufać – dodał przekonująco
Dziewczyna jeszcze przez chwilę wahała się nad tym, co ma zrobić, lecz ostatecznie zdecydowała się wyznać Louisowi prawdę. Musiała się komuś zwierzyć, potrzebowała to z siebie wyrzucić, a Tomlinson wydawał się odpowiednią osobą.
- Dobrze.. – powiedziała cicho, po czym dosiadła się do przyjaciela – A więc..


KONIECZNIE WŁĄCZ ! >KLIK<


Tego dnia Rose została zaproszona na imprezę w jakimś klubie. Zaproszenie było przeznaczone dla dwóch osób, więc dziewczyna postanowiła zabrać ze sobą swojego chłopaka. Byli ze sobą już kilka miesięcy, więc miała nadzieję, że Liam się zgodzi, tym bardziej, że pierwszy raz mogliby pokazać się ze sobą publicznie. Co prawda w intrenecie krążyło parę ich wspólnych zdjęć, ale nikt nie przypuszczał, że byli parą. Niestety jak się okazało chłopak odmówił, gdyż następnego dnia zespół miał koncert, więc trzeba było robić próby. Z racji tego, że dziewczyna uwielbiała balować, brak partnera zupełnie jej nie przeszkadzał. Na imprezę wybrała się sama. Na miejscu było niesamowicie dużo ludzi. Dziewczyna zwinie poruszała się na parkiecie, tym samym przyciągając uwagę wszystkich przybyłych. Nie przeszkadzało jej to, lubiła być w centrum uwagi, zwłaszcza na imprezach. Postanowiła zamówić sobie drinka na wzmocnienie i już po jego wypiciu była bardziej roztańczona. Z godziny na godzinę liczba promili w jej krwi niepokojąco zwiększała się. Doprowadziła się do takiego stanu, że nie wiedziała, co się wokoło niej działo. Kochała to! Przed związaniem się z Liamem była niezłą imprezowiczką, lecz pod jego wpływem przestała balować. Ale teraz nie było przy niej jej chłopaka, mogła wrócić do starych nawyków. Dziewczyna wyszła na zewnątrz, żeby się ochłodzić. Oparła się o ścianę klubu i zamknęła oczy. Po ogarnięciu myśli chciała wrócić do środka, lecz na swojej drodze spotkała pewnego chłopaka. Zaproponował jej coś silniejszego niż alkohol. Mianowicie były to narkotyki. Rose lubiła ostrą zabawę, więc przyjęła jego propozycję. Po chwili oboje wciągali amfetaminę. Dziewczyna odczuła pierwsze efekty: przyspieszone bicie serca, szybki oddech, ogromny przypływ energii. Nawet nie wiedząc kiedy, przyparła chłopaka do ściany i zaczęła się z nim całować. Były to namiętne pocałunki, na których oboje nie zamierzali poprzestać. Rose przyległa do ciała chłopaka, którego ręce powędrowały na jej pośladkach. Dziewczyna nie pozostała mu dłużna i jej dłonie jeździły po jego torsie, kierując się coraz niżej. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Oczom Rose ukazał się Liam, który stał nieruchomo i wpatrywał się w parę kochanków. Obrzucił ją oskarżycielskim, a zarazem smutnym spojrzeniem, po czym ruszył przed siebie. Do dziewczyny dotarło, co właśnie zrobiła. Odepchnęła od siebie nieznajomego i pobiegła za Liamem, który był już po drugiej stronie ulicy.
- Liam zaczekaj! To nie tak! – krzyknęła, następnie bezmyślnie wybiegła na jezdnię.
Chłopak odwrócił się i z przerażeniem w oczach krzyknął: Uważaj! – bez namysłu rzucił się na drogę, odpychając dziewczynę na bok. Rozpędzony samochód nie zdążył wyhamować i uderzył prosto w chłopaka, który nie miał żadnych szans na przeżycie. Oszołomiona dziewczyna leżała na chodniku, nie rozumiejąc, co właśnie się stało. Zebrała siły, wstała i podbiegła do nieprzytomnego chłopaka. W tym momencie auto, które go potrąciło, gdzieś odjechało. Dziewczyna nie wiedziała, co ma robić. Spojrzała na chłopaka. Wyglądał on potwornie, jego twarz była pokryta krwią, tak samo jak wszystko wokoło. Rose wyciągnęła telefon i zadzwoniła na pogotowie. Sanitariusz nie mógł zrozumieć, co mówi, gdyż w większości było tylko słychać jej płacz. Jednak jakimś cudem wyłapał z jej wypowiedzi nazwę miejsca wypadku i wysłał tam karetkę. Dziewczyna złożyła ostatni pocałunek na zimnych ustach Liama, po czym przestraszona uciekła z miejsca wypadku. Na jej szczęście nikt niczego nie zauważył..


- Teraz już wiesz.. – rzuciła oblewając się łzami – jestem potworem..


__________________________________________________

Witam was !  :)
Tak oto pojawił sie 3 rozdział i powiem wam, że nawet mi sie podoba o.O
Widzę, że 16 komentarzy to wasze maximum? Oczywiście jaram się nimi jak pochodnia, ale gdyby było więcej to normalnie bym spłonęła XD
A co do dodania następnego rozdziału to zależy od :
- mojej weny :)
(wiecie to jest tak, że czasami piszesz jak głupia, a czasem po prostu nie umiesz napisać ani jednego słowa)
- od liczby komentarzy :)
(rozdział dodam jak będzie co najmniej 10 komentarzy *szantaż* ale miło by było, gdyby było 2 razy tyle *ah te marzenia*)
Ogólnie jak czytasz to komentuj, to wiele dla mnie znaczy :) Bo wiecie, ja się tu produkuje i poświęcam dość dużo czasu na napisanie nowego rozdziału, a wam się nie chce poświęcić max. 3 minut na napisanie opinii :) no więc wiecie :)
jak coś to macie mojego twittera: @trolololoool
Do następnej notki! :)
I love you all ! xoxo


sobota, 14 lipca 2012

2 rozdział.


- Cześć Rose – powiedział chłopak, czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony dziewczyny, lecz ta nie odezwała się ani słowem, pusto wpatrywała się w nagrobek. Louis widząc, że nie ma na co liczyć, usiadł niedaleko niej, spojrzał na grób przyjaciela i zaczął odmawiać modlitwę.
W tym czasie dziewczyna przeniosła wzrok na niego.  Louis jak zwykle miał na sobie białą koszulkę przyozdobioną w czarne paski, czerwone rurki oraz czarne tomsy. Rose pamiętała ten dzień, gdy zobaczyła chłopaka po raz pierwszy…

Dziewczyna słodko spała, śniąc o brązowookim szatynie. Niestety jej sen przerwały czyjeś głosy. Rose  zaczynała powoli wracać do świata żywych. Lekko otwarła oczy i ujrzała zarys dwóch postaci. Jak się okazało ta czynność była dla niej zbyt męcząca, więc z powrotem opuściła powieki. Postanowiła wsłuchać się w rozmowę nieznajomych.


- Nasz tatusiek sprowadził sobie dziewczynę na noc, ulalalalala – śpiewał roześmiany chłopak, wskazując na osobę płci przeciwnej, która leżała w łóżku jego przyjaciela.
- Louis ciszej! – skarcił go Liam - A poza tym nie pleć bzdur, ja jej tylko pomogłem.. – dodał wpatrując się w śpiącą nieznajomą. 
- Ja już znam tą twoją pomoc, Liam –spojrzał na niego znacząco – ale muszę ci powiedzieć, że brzydka to ona nie jest – dodał klepiąc go po ramieniu. 


Dziewczyna była lekko zdezorientowana. Nie do końca wiedziała o czym rozmawiali chłopcy.  Nie rozumiała, co mieli na myśli mówiąc, że spędziła tu noc. Właściwie to jak się tu znalazła? Kolejne pytania zakrzątały jej głowę, lecz postanowiła wziąć się w garść i to wszystko wyjaśnić. Otworzyła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na przekomarzających się chłopców.
- Ekhem, przepraszam, że przeszkadzam – w tym momencie dwie pary oczu zwróciły się w jej stronę – ale kim wy jesteście ? – dodała nieco nieśmiało 
Chłopak ubrany w czerwone spodnie i bluzkę w paski, podszedł do niej, uklęknął przed nią, ujął jej dłoń w swoją rękę, złożył na niej pocałunek, po czym z dumą powiedział: Jam jest Louis Tomlinson, moja pani. 
Po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. Dziewczyna nie znała Louisa, ale już mogła stwierdzić, że był to bardzo zabawny człowiek. 
- Lou nie wygłupiaj się – powiedział Liam pomagając przyjacielowi wstać – On ma czasami swoje odpały – tym razem zwrócił się do dziewczyny, która w odpowiedzi tylko zachichotała. 
- Ja? Odpały? – odezwał się Louis, robiąc obrażoną minę - Wypraszam sobie – dodał kierując się w stronę wyjścia. Po chwili wyszedł trzaskając drzwiami.
- Sama widzisz – powiedział Liam siadając na skraju łóżka – Jak się spało?- dodał
- Huh.. dobrze – odpowiedziała nieco onieśmielona – Czy my … no wiesz? 
- Nie - Liam zmierzył ją wzrokiem- nie wykorzystałbym cię – dodał z poważną miną 




Stary, dobry Liam... nie skrzywdziłby nikogo – pomyślała z zaszklonymi oczami – szkoda tylko, że to nie działa w obie strony… ktoś go zranił, a najlepsze jest to, że tą osobą byłam ja – Rose nie miała już siły, po prostu rozpłakała się jak mała dziewczynka, której zabrano ulubioną zabawkę.  Nienawidziła siebie, nienawidziła świata, miała już dosyć.  Zakryła twarz dłońmi, a łzy przeciekały przez jej palce. Nagle poczuła obce, ale przyjemne ciepło. Rozwarła palce i zauważyła, że Louis tuli ją do siebie.  Nie sprzeciwiła się temu, potrzebowała tego. 
Chłopak po chwili odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy. 
- Wszystko będzie dobrze, nie płacz – odezwał się ciepłym głosem
- Nic nie rozumiesz! – krzyknęła ze łzami w oczach – to przeze mnie on nie żyje! – wyrzuciła z siebie. Zalała ją kolejna fala rozpaczy. 
- Co ty wygadujesz? To nie twoja wina – starał się ratować sytuację chłopak
- Uwierz mi, moja – szepnęła ledwo słyszalnie..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Właściwie to nie jestem zadowolona z tego rozdziału, no ale cóż..
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam... ostatnio wiele rzeczy zawaliłam, po prostu nie miałam głowy do pisania .. 
Dziękuję za 15 komentarzy pod ostatnią notką! Jej, kocham was! Nawet nie wiecie jakie to motywujące :)
Jeśli chcecie być informowani o NN to piszcie ;D do wyboru twitter lub gg :) (choć wątpię, żeby ktoś się zgłosił, bo to co pisze jest tak beznadziejne, że nikt tego nie czyta..)
Okeeey, już nie zanudzam. 
Do następnej notki! ;*

wtorek, 19 czerwca 2012

1 rozdział.


Zanim zaczniesz czytać, włącz! KLIK :)




Oparła głowę o nagrobek, włączając jego ulubioną piosenkę. Z głośników  telefonu wydobywały się dobrze znane jej dźwięki, których kiedyś wręcz nienawidziła, ale On spowodował, że zdążyła je polubić.. Przy nim jej gust muzyczny uległ całkowitej zmianie, zresztą nie tylko to, wszystko przez Niego stało się zupełnie inne.
 Pamiętała ten dzień, gdy się poznali..




Czarnowłosa dziewczyna siedząca na jakimś niewielkim murze, właśnie odpalała kolejnego papierosa. Zaciągnęła się dymem nikotynowym głęboko w płuca, tak że omal się nie zachłysnęła. Z równowagą wypuściła dym z ust, wzięła do ręki butelkę z alkoholem i zeskoczyła z murku. Z ledwością trzymała się na nogach , ale mimo to ruszyła przed siebie.  Nieźle wstawiona nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi. Podniosła butelkę do warg i wzięła kolejny potężny łyk.  Nagle poczuła zderzenie z jakimiś obcym ciałem. Jej oczom ukazał się brązowooki szatyn z lekko kręconymi włosami. Ubrany  był w kratkowaną koszulę i jasne spodnie. Elegancik - od razu przyszło jej na myśl. Dla porównania spojrzała na swój ubiór. Odziana była w jeansy i byle jaki dres. No tak, chłopak pewnie pochodził z ułożonej rodziny – kolejna myśl pojawiła się w jej głowie. – Bardzo przepraszam – z rozmyślań wyrwał ją jego głos. Dziewczyna na początku nie wiedziała o co mu chodzi, gdyż jej umysł w tej chwili nie działał zbyt szybko, ale po chwili już wszystko zrozumiała. Właśnie wpadłaś na jakiegoś przechodnia, to ty powinnaś go przeprosić, idiotko – skarciła samą siebie w myślach. W końcu zdobyła się na wypowiedzenie jakiegoś sensownego zdania : Nie, to ja cię przepraszam. W tym samym momencie jej ciało przechyliło się w prawą stronę, a potem w lewą. Nie oszukujmy się, dziewczyna miała spore problemy z utrzymaniem równowagi. Oczywiście chłopak zauważył jej niecodzienne zachowanie, więc postanowił interweniować. –Pomogę ci – zakomunikował stanowczo, po czym zbliżył się do niej i wziął ją na ręce. Zrobił to z wielką łatwością, jakby dziewczyna była lekkim piórkiem, zresztą co się dziwić, był to dobrze zbudowany chłopak. Rose zupełnie nie wiedziała co się dzieje, ale nie miała siły sprzeciwić się nieznajomemu. Zawiesiła ręce na jego szyi i przez chwilę wpatrywała się w jego oczy. Czekoladowe, najpiękniejsze oczy świata- przemknęło jej przez głowę. Chłopak również wbijał w nią swój wzrok. Zmęczona brunetka oparła głowę o jego klatkę piersiową i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.. 




Rose siedziała na grobie swojego ukochanego. Wspomnienia wywołały u niej potok łez, płakała już od dobrych kilku minut. Zastanawiała się czy poprzez płacz można się odwodnić.. lecz szybko odsunęła tą myśl od siebie, ponieważ gdyby to było prawdą już dawno by zmarła. Od czasu gdy Go już nie ma, dziewczyna prowadziła marne życie. Nie jadła, nie spała, nigdy się nie uśmiechała, całe dnie spędzała na cmentarzu, rozmawiając z Nim. 
- To wszystko moja wina – szepnęła – gdyby nie ja, jeszcze długo byś żył – dokładnie wymawiała każde słowo, ponownie zalewając się łzami.
Dziewczyna wpatrywała się w tabliczkę, na której widniał tekst, który znała już na pamięć.
„ŚP. Liam Payne, niesamowity piosenkarz, oddany przyjaciel, doby syn, kochający chłopak”
Poniżej wygrawerowany był napis : „Gdyby miłość mogła uzdrawiać, a łzy wskrzeszać, byłbyś teraz wśród nas”
Rose ryczała jak małe dziecko. Nie mogła się powstrzymać. Na grób kolejno kapały kropelki wydobywające się z jej oczu. Wkrótce wszystko było pokryte jej łzami. 
- Nie załamuj się, będzie dobrze – usłyszała dziewczęcy głosik wydobywający się gdzieś z tyłu.
Odwróciła się w tamtym kierunku. Ujrzała nastolatkę ubraną w czarne spodnie i w koszulkę w takiej samej barwie, z napisem „One Direction”. Kolejna fanka – pomyślała. Rose zdobyła się na bardzo lekki uśmiech. Directionerka odpowiedziała jej tym samym, tyle że jej uśmiech był o wiele szerszy. Jeszcze raz zmierzyła wzrokiem czarnowłosą, po czym odeszła.
Każdego dnia na cmentarzu była co najmniej jedna fanka zespołu. Mimo, że od śmierci Liama minął już niecały rok, to one nadal przychodziły. Rose podziwiała je za tak wielkie oddanie.  Wiedziała, że directionerki to najlepsze fanki świata, w końcu sama do nich należała. 
One Direction rozpadło się tuż po zniknięciu Liama. Chłopcy stwierdzili, że nie ma sensu dalej grać koncerty, gdy nie ma wśród nich 5 członka zespołu. Bez Liama nie było One Direction, był tylko Louis,Niall,Harry i Zayn, nic poza tym. Rzecz jasna Rose utrzymywała  z nimi kontakt, lecz nie często się z nimi widywała. Właściwie ich spotkania odbywały się tylko wtedy, gdy któryś z chłopców nalegał i namówił Rose, gdyż ta nie była chętna do wychodzenia z domu. Nagle dziewczyna usłyszała męski głos, rozpoznała, że należał on do Louisa...


-------------------------------------------------------------------


Witam Was :) No więc to 1 rozdział opowiadania o 1D.. tak jestem Directioner ;D 


Bardzo Was proszę o komentowanie, bo nie wiem czy w ogóle jest sens to pisać :)