- No powiedz coś! – krzyknęła w jego stronę, lecz Louis ani
drgnął, cały czas siedział nieruchomo, a jego wzrok wbity był w nagrobek. – Do
jasnej cholery, odezwij się! – nadal krzyczała, mając nadzieję, że chłopak
zaraz wstanie, przytuli ją i ponownie powie, że to nie jest jej wina. Niestety
wiedziała też, że tak się nie stanie.. teraz kiedy Louis znał prawdę, wszystko
uległo zmianie.
- Myślę, że muszę już iść – odezwał się spokojnie, następnie
wstał, ostatni raz spojrzał w brązowe oczy Rose i jak najszybciej zmierzał ku
wyjściu z cmentarza.
- Louis zaczekaj! – krzyknęła i ruszyła w jego stronę. Po
chwili znalazła się u jego boku.
- Co mam ci powiedzieć?! Że doskonale czuję się z myślą, że
przez ciebie zginął mój przyjaciel?! To chcesz usłyszeć?!- wybuchnął i obrzucił
dziewczynę złowrogim spojrzeniem – A teraz daj mi spokój! – uniósł głos i
opuścił miejsce wiecznego spoczynku.
- Ale.. – wydusiła z siebie Rose – nie zostawiaj mnie tu..
samej – dodała po cichu
Dziewczyna upadła na ziemię, a krople łez spływające po jej
twarzy z hukiem uderzały o podłoże. Mogła przewidzieć, że tak się stanie!
Niepotrzebnie powiedziała Louisowi całą prawdę. Lepiej byłoby gdyby, zostawiła
to dla siebie, ale kiedyś w końcu musiała to z siebie wyrzucić. Myślała, że
wtedy będzie jej łatwiej, jak się jednak okazało, myliła się. Zapłakana dziewczyna
wróciła na grób swojego chłopaka.
- Liam, wszystko rujnuję.. – odezwała się w kierunku
nagrobka – najpierw straciłam ciebie, a teraz twojego przyjaciela.. jestem do
niczego! – mówiła przez łzy – gdybym tylko mogła cofnąć czas, to nie spotkałbyś
mnie. Nadal prowadziłbyś swoje niezwykle zwykłe, uporządkowane życie, a ja
pewnie szlajałabym się po jakiś klubach. Miałeś pecha, że spotkałeś tak zepsutą
osobę jak ja, ale ty postanowiłeś podjąć to wyzwanie i mnie zmienić, co po
części ci się udało..
Pogodny poranek. Do
pomieszczenia, przez szybę przedarły się promienie słoneczne, które obudziły
dziewczynę. Ta otwarła szeroko oczy i jeszcze bardziej wtuliła się w ramiona,
leżącego obok chłopaka. Spojrzała na niego. Wyglądał on niczym anioł stróż,
który zrobił sobie przerwę i chwilowo nie pilnuje swojego podopiecznego. Rose
uśmiechnęła się na jego widok i jak najciszej wymknęła się z łóżka. Nie
wiedziała gdzie podziały się jej ubrania, więc założyła na siebie koszulkę
swojego chłopaka, która leżała niedaleko. Tak odziana dziewczyna wyszła na
balkon i odpaliła papierosa. Głęboko zaciągnęła się dymem nikotynowym, by po
chwili wypuścić go z ust. Uwielbiała ten stan. Nikotyna sprawiała, że Rose czuła
się o wiele lepiej niż normalnie, była bardziej spokojna. Nagle poczuła czyjąś
dłoń na swoich plecach, jak się domyślała było to Liam, więc zgasiła papierosa
i odwróciła się w jego stronę.
- Cześć skarbie –
odezwała się, wieszając ręce na jego szyi.
- Znowu paliłaś –
rzucił na powitanie – wiesz, że tego nie lubię.. – dodał spoglądając na nią
oczami pełnymi wyrzutu
- Zayna jakoś
tolerujesz.. – bąknęła niewzruszona
- Zayn to Zayn, a ty
to ty, nie pozwolę Ci, niszczyć sobie zdrowia- odrzekł głęboko wpatrując się w
oczy dziewczyny - ale na szczęście znam sposób, by cię tego oduczyć – dodał z
lekkim uśmieszkiem
- Doprawdy? – spytała
z niedowierzaniem
- A wiesz, że bardzo
pociągająco wyglądasz w mojej koszulce? – powiedział uwodzicielskim głosem, na
co dziewczyna tylko się uśmiechnęła – Wielka szkoda, że palisz papierosy.. –
podszedł do niej z tyłu – bo wiesz.. gdybyś nie paliła.. – w tym momencie
przejechał palcami po jej obojczyku – to moglibyśmy robić wiele ciekawych
rzeczy- przysunął ją bliżej tak, że ich ciała dokładnie przylegały do siebie –
bardzo ciekawych - musnął ustami jej szyję – ale skoro nie chcesz.. – przerwał,
odsunął się od niej i wrócił do pokoju.
- Szlag, czy on musi
być taki sprytny?! – przemknęło przez głowę Rose.
Dziewczyna wzięła
paczkę swoich papierosów, podeszła do barierki i z całej siły pchnęła nimi
przed siebie, tak że wylądowały gdzieś głęboko w dole. Zadowolona z siebie weszła
z powrotem do pomieszczenia i obdarowała swojego chłopaka namiętnym
pocałunkiem.
- Ależ oczywiście, że
chcę – szepnęła mu do ucha..
To wspomnienie wywołało u Rose ciepły dreszczyk, który
przeszedł jej ciało. Dziewczyna chciała ponownie
znaleźć się w objęciach Liama, pragnęła jego bliskości. Oddałaby wszystko, żeby
czasy, w których byli blisko siebie, znów powróciły. Niestety, nie mogła
sprawić, że Liam wróciłby do świata żywych, ale mogła zrobić coś innego, co by umożliwiło
jej ponowne spotkanie z chłopakiem.
- Kochanie już niedługo znów będziemy razem – szepnęła i jak
oparzona wybiegła z cmentarza. Złapała taksówkę, która zawiozła ją do jej domu.
Po chwili znalazła się na miejscu. Wnętrze mieszkania wyglądało okropnie,
panował tam niesamowity bałagan, wszystko było pokryte kurzem. Dziewczyna
mieszkała sama, a że całe dnie spędzała na cmentarzu, to nikt nie zajmował się
jej domem. Nie przeszkadzał jej ten widok, nie po to tu przyszła. Pobiegła
schodami na górę i skierowała się w stronę łazienki. Weszła do środka, zamknęła
drzwi na klucz i przekręciła czerwony kurek tak, że po chwili wanna wypełniała
się ciepła wodą. Podeszła do białej szafki, znajdującej się obok.
- Cholera, gdzie to jest – rzuciła grzebiąc w szufladzie
Po chwili znalazła to czego szukała. Z uśmiechem na twarzy
przejrzała się w lśniącym odbiciu żyletki. Zdjęła z siebie ubrania i weszła do
wanny. – Ałć, jak gorąco – wymknęło się z jej ust w chwili, gdy jej skóra
dotknęła wody. Pomimo temperatury Rose wygodnie usadowiła się w środku, a w
ręku trzymała swoją brzytwę. Nie była do końca pewna, czy chce to zrobić, ale w
tej chwili wydawało jej się to najlepszym rozwiązaniem. Z precyzją przejechała
żyletką, po swoim nadgarstku, a pierwsze krople krwi zmieszane z jej łzami
wpadały do wody, zmieniając jej kolor. Po chwili wykonała kolejne cięcia. Ostatni
raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Ujrzała swoją komórkę, leżącą nieopodal.
Dziewczyna wychyliła się nieco, sięgając po urządzenie. Weszła w książkę
telefoniczną i zatrzymała się na kontakcie „Louis”. Z ledwością nacisnęła
zieloną słuchawkę, po paru sygnałach usłyszała głos Tomlinsona, zdołała tylko
szepnąć „Louis, ja nie chcę umierać”. W tym momencie komórka wypadła z jej
dłoni, lądując w różowawej wodzie. Rose straciła przytomność.
______________________________
Siemacie ;*
2 lata *_* jej, pozdrawiam wszystkie Directionerki :)
ogólnie to się jaram, bo pierwszy raz 1D zagościli w moim śnie! Zawsze śnie o jakiś debilach ze szkoły, a tu proszę jaka niespodzianka ^^
Rozdział mi się podobał, ale po ponownym przeczytaniu, stwierdziłam, że jest jakiś taki zły? Sama nie wiem ;D A i jest trochę dłuższy od poprzedniego XD
aa jakby wam się nudziło to możecie popytać : http://ask.fm/Wikuuuuu ;)
aha i u góry po prawej stronie jest ankieta ;D zagłosujcie, bo chce wiedzieć ile osób to czyta :)
następny dodam jak będzie min. 12 komentarzy ;D no i bardzo bym Was prosiła o te komentarze! To strasznie motywuje, no ! :)
aa i jeszcze dodawajcie do obserwatorów ;D
a jakby ktoś byłby na tyle miły i rozgłosił mojego bloga, to już w ogóle kosmos!*_*
no, to chyba tyle, trzymajcie się :*